Kocham ciasta czekoladowe, wprost uwielbiam, jak mają zakalce, są mokre i zbite. Od lat piekę brownies z tego samego przepisu znalezionego w internecie. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby nie wyszło. Przetestowałam już to ciasto z dodatkiem malin, borówek, migdałów, rodzynek, truskawek, porzeczek ;-) Każda opcja jest fantastyczna. Brownies piekę dłużej, niż zakłada przepis, ponieważ lubię, jak jest w środku ścięte, nie wypływa z niego czekolada. Oczywiście zachęcam do własnych poszukiwań idealnego wariantu tej czekoladowej rozpusty.
Przepis z Internetu
Składniki:
200 g czekolady gorzkiej (ja mieszam różne, mleczne, nadziewane, zależy, jakie mam pod ręką, i często daję trochę więcej)
200 g masła
100 g mąki
2 szklanki cukru
6 jajek
50 g orzechów włoskich
1 szklanka malin (świeże lub mrożone)
Czekoladę i masło rozpuszczamy w kąpieli wodnej (miska na garnku z wodą), mieszając. Odstawiamy do ostudzenia. Jaja ubijamy mikserem i stopniowo dodajemy cukier i na końcu mąkę. Następnie wlewamy czekoladę z masłem i dokładnie mieszamy. Na końcu wrzucamy posiekane orzechy i maliny i delikatnie mieszamy. Ciasto wylewamy na blachę i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 200 stopni przez 20 minut (efekt: chrupkie zewnętrze, płynne wnętrze). Ja piekę dłużej, sprawdzam patyczkiem, czy czekolada się już ścięła w środku (efekt: chrupkie zewnętrze, mokre, ścięte wnętrze) Pychotka :-0
Smacznego!
Przepis bierze udział w akcji
Mam wielką słabość do brownies a ostatnio straciłam głowę dla serniko-brownie :D
OdpowiedzUsuń