Jak dobrze, że istnieją aparaty fotograficzne :-) Można dzięki nim utrwalić tyle obrazów i unikatowych momentów, czego nasza (a na pewno moja) pamięć nie potrafi oddać w takim zakresie. Fotografia to impuls do wspomnień o kolorach, miejscach, spotkaniach, ważnych chwilach, radości, zapachach, smakach... Z tegorocznych wakacji przywiozłam ich wiele. Pomyślałam, że podzielę się kilkoma. Zapraszam na wycieczkę po austriackich zielonych płucach Europy, z których wrócił z nami taki fajny chochlik ;-)
Piękne widoki z zabytkowego kościółka
w miejscowości
St. Peter am Kammersberg
Niedaleko niej mieszkaliśmy na campingu.
A to już klika zdjęć z małego, ale bardzo urokliwego miasteczka
Murau, które znane jest dzięki działającemu w nim od 500 lat browarowi Murau.
|
Plan miasta |
|
Jedna z nielicznych w tym miejscu restauracyjek |
|
Muraurskie "kioski z gazetami" |
|
Restauracyjka mieszcząca się na peronie kolejowym, z którego odjeżdża m.in. zabytkowa kolejka Murtalbahn | |
|
Wnętrze Muzeum Browaru Murau |
|
Jedna z ekspozycji, prezentująca produkty, z których wytwarza się piwo |
|
A to juz gotowy produkt ;-) Jedne z rodzajów piwa Murau, które stoi sobie spokojnie w skrzynkach dniami i nocami pod sklepem w jednej z miejscowości. I nikt tego nie kradnie! |
Następnie w jednej z miejscowość [której nazwy nie pamiętam :( ] zachwyciły mnie bardzo zadbane kamienice.
Krowy to stały element austriackiego krajobrazu. Są wszędzie, nawet na wysokości 1800 m n.p.m. w okresie naszego urlopu były jedynymi towarzyszami na szlakach ;-)
Miasto Villach, jedno z większych w tamtym rejonie i, co widać na zdjęciu, opanowane przez motocyklistów. Jak się okazało, mieli swój zlot w tym regionie. W tle kościół św. Mikołaja. Poniżej kilka obrazków z tego miejsca. Polecamy na krótka wycieczkę, odpoczynek i ze względu na pyszną kawę.
Co można robić w Alpach, jeśli nie ma pogody na wspinaczkę? Kontynuować zwiedzanie "równin" ;-) Wybraliśmy się więc do położonego przy autostradzie, niedaleko Klagenfurtu, parku
Minimundus pooglądać modele największych światowych budowli. Rzeczywiście była ich całkiem pokaźna reprezentacja, a z Polski - warszawski Zamek Królewski. Wyglądał imponująco :-)
Była to też okazja do przyjrzenia się z bliska wieży Eiffla ;-)
I na szczęście pogoda postanowiła nam sprzyjać. Zaczeliśmy wędrowanie.
Najpierw
Houserersee (1878 m n.p.m.). Byliśmy tam SAMI :-)
|
i nasz towarzysz drogi - byczek Fernando ;-) |
Kolejnym szczytem, który zdobyliśmy, był
Greim
(2474 m n.p.m.). Majestatyczna góra, z mozolnym szlakiem na
wierzchołek, ale naprawdę warto. Żałowaliśmy tylko, że chmury uparcie
nas atakowały z każdej strony. Po drodze spotkaliśmy 2 osoby i psa ;-)
|
W stronę chmur... |
|
|
|
Szczyt |
|
Tym szlakiem na pewno szedł Yeti ;-) |
|
A po zejściu można się wzmocnić w jedynej w tym miejscu restauracyjce |
Potem wybraliśmy się w cudowny, słoneczny dzień na górę
Gstoder (2140 m n.p.m). Bardzo przyjemny szlak i fantastyczne widoki.
|
Widok ze szczytu, nawet uwidocznił się w tle lodowiec. |
|
W Alpach, podobnie jak w naszych Tatrach, można zbierać pieczątki ze szlaków. Różnica polega tylko na tym, że u nas są one w schroniskach, a tam w skrzyneczkach umocowanych na krzyżu, który zwykle widnieje na szczycie. Spotkaliśmy rodzinę z dziećmi, które miały założony zeszyt wędrowników i opisywały w nim swoje wspinaczki, a potem z radością przybijały pieczątki :-) |
|
|
W przerwie między szczytami ;-) odwiedziliśmy
Zamek Burg Hochosterwitz - Burgverwaltung.
Piękne miejsce, bardzo dobrze zachowane, z cudownymi widokami, jeśli jest pogoda. Można wejść na górę i po drodze oglądać zabytkowe baszty, mury i okolicę albo wjechać wagonikiem (co chyba jest mocnym przeżyciem, bo chwieje się na wszystkie strony i za każdym razem słychać z niego piski ludzi). Oczywiście wybraliśmy drogę pieszo (ok. 20 minut).
|
Wspomniany wagonik na max 7 osób |
|
Wejście w przepaść ;-) |
|
Jeden z ogrodów |
|
Stacja Drogi Krzyżowej, która wiedzie właśnie drogą na zamek |
A na koniec kilka austriackich produktów, które przetestowaliśmy ;-) i możemy polecić.
uwielbiam Austrię :-)
OdpowiedzUsuńi tęsknię...
do 16 roku życia byłam tam ponad 30 razy, czasami nawet 3 razy w roku ;)
niestety teraz jakoś nigdy nie jest po drodze, a szkoda bo jest piękna!
To był nasz drugi wypad do Austrii i jesteśmy niezmiennie zachwyceni, zwłaszcza spokojem, który panuje w alpejskich wioskach.
UsuńPo tytule posta sądziłam, że będziesz prezentować wakacyjne dania, w tym austriackie, a tu same zdjęcia alpejskich krajobrazów:):):) Czyżby zmieniał się charakter bloga z kulinarnego na podróżniczy?;)Pięknie jest w tej Austrii!
OdpowiedzUsuńAleż skąd :-) to tylko przerywnik, tak jak twoje filcowanki :-) a produktów garść jest, więc na upartego...
OdpowiedzUsuńEh, chyba by mi się tam spodobało :)
OdpowiedzUsuńJestem tego pewna :-)
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w Austrii. Przeglądając zdjęcia muszę przyznać, że jest tam pięknie :]
OdpowiedzUsuń