Ostatnio na wielu blogach królują frytki z selera. Ponieważ kocham frytki, a nie bardzo mogę je jeść, więc skusiła mnie taka warzywna alternatywa. Jestem zachwycona :-) Nie wiem, kto jako pierwszy wpadł na ten pomysł, ale wielkie dzięki mu za to :-) Inspirację najpierw znalazłam tu
Moja koleżanka z pracy stwierdziła jednak, że nazywanie ich frytkami, to nadużycie ;-) i wymyśliła nazwę "selerynki", i właśnie od tamtej pory są to u nas selerynki :-)
Składniki (na duuużą górę selerynek):
2 duże selery
sól
pieprz
przyprawa do ziemniaków Prymatu
odrobina oleju
Selery obieramy, kroimy w plastry o grubości ok. 0,5 cm, a następnie w słupki. Obsypujemy przyprawami, dajemy odrobinkę oleju i tak to wszystko razem trzeba przemieszać. Wrzucamy na blachę i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni ok. 30 minut, pod koniec warto włączyć funkcję grill, jeśli piekarnik ma takie cudo, żeby się ładnie zarumieniły. No i wcinamy, drodzy Państwo, bez wyrzutów sumienia :-)
Smacznego!
Selerynki :) fajna nazwa :D chyba tez się niedługo skuszę i zrobię ;)
OdpowiedzUsuńI jak? zrobiłaś?
UsuńJa bym nawet nazwała je Selerytki:)
OdpowiedzUsuńfajny pomysł, nie próbowałam ale wszystko przede mną
Selerytki to też super nazwa :-)
Usuń