Ratunek ryby na małpi sposób: „Cóż ty robisz na miłość boską?” – zapytałem małpę, kiedy ujrzałem, że wyciąga rybę z wody i sadza na gałęzi drzewa. „Ratuję ją przed utonięciem” – brzmiała jej odpowiedź. – Anthony De Mello, Warum der Vogel singt
W związku z tym dziś dwa uratowane od utonięcia pstrągi, które na razie spokojnie spoczywają w lodówce, będą skazane na moje pomysły, a ponieważ nigdy nie przyrządzałam takich rybek, to sama jestem ciekawa, co z tego wyjdzie.
A nawiasem, na marginesie historii, co by powiedział śledź? Przecież on musi pływać ;-)
Jeżeli chodzi o pstrągi to najlepsze, jakie jadłam, serwują w knajpie w Zakopanem, o wdzięcznej nazwie "Pstrąg górski", i tak pozostanie, bo moje wyczyny w tej materii nie należały jednak do zwycięskich ;-) Owszem rybki wyglądały apetycznie, pachniały bosko, ale jak mówi mój mężuś - nie porywały ;-) Przepisu zatem nie podaję, bo wystarczy rozgnieść czosnek, wymieszać z oliwą (ewentualnie jeszcze z przecierem pomidorowym) i wysmarować tym rybę od środka i musnąć po zewnętrzu. Można jedynie pooglądać zdjęcia, bo do nich aż ślinka cieknie ;-) Wyczekuję jednak na wyprawę do Zakopca i tamtejszego pstrąga w jednej z kilku przepysznych wersji smakowych. Polecam :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny. Będzie mi miło, jeśli zostawisz czasem kilka słów od siebie :-)